wtorek, 21 sierpnia 2012

Epilog.


           Siedziałam na wilgotnej, soczyście zielonej trawie. Kwietniowa mżawka delikatnie pieściła moją twarz, niczym dłonie czułego kochanka. Zadrżałam, bynajmniej nie z zimna. Własne, powracające falami wspomnienia powodowały dreszcze i kłujący ból w sercu. Kłamstwem jest to, że najbardziej cierpimy wtedy kiedy nie jest łatwo, bo tak naprawdę najgłębsze rany zadają szczęśliwe chwile, których nastał kres. Moje szczęście zniknęło razem z opadającymi kolorowymi liśćmi i razem z nimi zostało rozłożone na czynniki pierwsze. Teraz przyszła wiosna niosąca przebudzenie z letargu i świeżą porcję bólu.

            Poczułam, że ktoś koło mnie siada. Nie musiałam podnosić wypełnionych łzami oczu, żeby dowiedzieć się kim jest przybysz. Zayn miał dzisiaj próbę, a więc musiał to być mój odzyskany przyjaciel, Piotrek. Tak, wbrew zdrowemu rozsądkowi mu wybaczyłam. Potrzebowałam go, zresztą nie tylko ja jego. Prawdziwy przyjaciel jest rzadkością, a my oboje potrzebowaliśmy teraz bliskości drugiego człowieka. Zresztą, kto jej nie potrzebuje?

            Poczułam silne ramię obejmujące mnie w tali i zapach męskich perfum. Wsparłam się na nim, czerpiąc siłę z jego ciepła. Odkąd zostawiłam Nialla byłam niczym lodowa statua, która potrzebuje czyjegoś ciała, aby móc się ogrzać.

            Zawieszając wzrok na drżącej tafli wody, sięgnęłam pamięcią do dnia, w którym chłopacy pokazali mi ten urokliwy staw. Tamtego dnia spotkałam też Piotra i zostałam dziewczyną Nialla. Wtedy nigdy nie pomyślałabym, że moje życie potoczy się w ten właśnie sposób. Zresztą, to wszystko nadal wydawało mi się historią, która przydarzyła się komuś innemu. Opowieścią, którą znałam tylko ja, Piotrek i zespół, a w którą nikt by nie uwierzył. Opowiastką o dziewczynie, która tracąc miłość i szczęście zyskała przyjaźń i siłę.

            Jedynym dowodem na prawdziwość mojej przeszłości były zmiany, które we mnie zaszły. Rany na sercu wykrzywiły twarz w smutnym uśmiechu i pozbawiły oczy jakiegokolwiek blasku. Nagle z osoby czynnie biorącej udział w życiu stałam się niezauważanym przez nikogo obserwatorem. W parę dni z osoby wiecznie będącej w centrum wydarzeń zmieniłam się w niewidziany przez nikogo wrak człowieka. Ludzie, których uważałam za przyjaciół wydawali się nie dostrzegać mojej nieobecności, jakby nigdy mnie z nimi nie było. Z jednej strony ich postępowanie bolało, ale z drugiej strony cieszyłam się, że w końcu dowiedziałam się kim tak naprawdę dla nich jestem. Nikim. Czasami brutalne przebudzenie jest lepsze niż trwanie w pustym, nierealnym śnie.

            Kątem oka spojrzałam na Piotrka. Pozostał mi tylko on i Zayn, dwaj przyjaciele wśród tłumu kompletnie obcych mi ludzi. Bez moich Aniołów Stróży niechybnie zostałabym pochłonięta przez rozpacz. Byli niczym latarnie na  opanowanym przez sztorm morzu niepokoju i bólu, pokazujące mi bezpieczny, stały ląd. W ich towarzystwie nie czułam się pusta i bezużyteczna, ale potrzebna i doceniana. Przy nich mimo wszystko czułam, że żyję.

            W roztargnieniu uśmiechnęłam się lekko. Może jeszcze miałam szansę na odbudowanie rzeczywistości, której ściany zwaliły się na mnie, gdy rozstałam się z One Direction?

- Uśmiechasz się – ni to stwierdził, ni zapytał Piotrek, obserwujący mnie spod przydługiej blond grzywki. Szturchnął mnie lekko ramieniem, patrząc na mnie ciepło. – Podzielisz się ze mną tym co wywołało ten cudowny uśmiech?
- To nic takiego. Po prostu coś jest ze mną nie tak, bo w końcu zaczynam wierzyć, że dam radę się podnieść.
- Nigdy w to nie wątpiłem – powiedział, całując mnie w czoło.

            Piotrek był dobrym przyjacielem. Mimo, że nie do końca mnie rozumiał, to ze wszystkich sił starał się mnie pocieszyć. Po prostu był, a jego obecność dawała mi wiarę, iż może jeszcze jest szansa na to, że kiedykolwiek będę szczęśliwa. Kto wie co przyniesie kolejny dzień? Sam powrót Piotrka świadczył o nieprzewidywalności mojego życia.

- Kocham Cię – wyszeptał chłopak w moje włosy.

            Zesztywniałam. Właśnie padło słowo TABU. Oczywiście zdałam sobie sprawę, że chodzi mu o braterską miłość, jednak te dwa słowa sprawiły, że przed oczami stanął mi Niall. Tak bardzo za nim tęskniłam…

            Wyplątałam się z objęć Piotrka, w którego ramionach nagle zaczęłam się dusić, i powoli podeszłam do barierki otaczającej staw. Oparłam się o zimny metal i utkwiłam wzrok we własnych dłoniach, pokrytych żółtą farbą, która pękła pod naciskiem, gdy dotknęłam balustrady. Uparcie wpatrywałam się w drobinki w kolorze słońca, jakby skrywały w sobie odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Czy moje cierpienie miało jakikolwiek sens? Czy rozłąka sprawiała mu taki sam ból? Jak długo jeszcze dam radę egzystować bez Nialla, zanim się załamię? Może powinnam wrócić…?

            Nagle, jakby wybudzając się z transu, oprzytomniałam. Przecież to i tak nie miało sensu: te wszystkie pytania, ta paląca potrzeba wtulenia się w mojego byłego chłopaka. Byłego. To określanie bolało, nawet niewypowiedziane na głos. Nie chciałam myśleć o nim w ten sposób, bo sprawiało mi to tylko niepotrzebny ból. Ale z drugiej strony, nie potrafiłam wyrzucić tej sprawy z mojej głowy. Może już nigdy nie będę potrafiła.

- Wszystko w porządku? – wyrwał mnie z rozmyślań zatroskany głos Piotra.
- Nie, ale chyba najwyższy czas to zmienić. Za długo żyłam wspomnieniami. Może już nigdy nie będzie tak perfekcyjnie jak było kiedyś, ale w końcu życie nie jest idealne. Popełniłam wiele błędów, ale kto ich nie popełnia? Jestem tylko człowiekiem. Muszę po prostu stawić czoło problemom, bo uciekając od nich tylko oddalam się od ich rozwiązania. Wiesz, gdybym wcześniej wiedziała na czym polega dorosłość, to nigdy nie zapragnęłabym wychodzić z zza dużych butów mojej mamy – zaśmiałam się. Czyżbym w końcu miała zacząć żyć na nowo? – Tylko jeszcze nie wiem jak wyplątać się z macek bólu.
- Masz wybór – powiedział poważnie Piotr, odwracając mnie do siebie przodem. – Możesz siedzieć i płakać, albo wstać, powiedzieć sobie, że będzie dobrze, uwierzyć w to i zrobić wszystko co w twojej mocy, żeby znowu być szczęśliwą. Nie potrzebujesz nikogo, żeby żyć. Im wcześniej zdasz sobie z tego sprawę, tym szybciej poradzisz sobie z własnym życiem – zakończył swoją wypowiedź, przeszywając mnie niebieskimi tęczówkami.

            Wzięłam głęboki wdech. Czy miałam wystarczająco dużo siły, żeby się podnieść? A jeśli tak, to ile czasu minie, zanim znowu upadnę?

- Spróbuję. Zacznę na nowo cieszyć się życiem.
            
Jeśli uporam się z samą sobą, może znowu odbuduję spalone mosty? Przynajmniej taką mam nadzieję, bo przecież nigdy nie ucieknę przed własnymi uczuciami.

- Game over – wyszeptałam cichutko, zaczynając wierzyć w lepsze jutro.

********************************************


Witam wszystkich, którzy nadal tutaj są. Przepraszam za tak długą przerwę, ale nie miałam czasu, a poza tym, ten epilog musiał dojrzeć. Nie chciałam wstawić Wam czegoś płytkiego i beznadziejnego, bo przecież nie o to tutaj chodzi. 
Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam. Naprawdę starałm się dać z siebie wszystko i podoba mi się ten epilog. Ale ocenę pozostawiam Wam. 

BYŁABYM WDZIĘCZNA, ŻEBY WSZYSCY, KTÓRZY TO CZYTAJĄ ZOSTAWILI PO SOBIE KOMENTARZ. MOŻE TO BYĆ NAWET JEDNO SŁOWO, PO PROSTU CHCĘ WIEDZIEĆ ILU WAS TU JEST I CZY PISANIE DRUGIEJ CZĘŚCI MA JAKIKOLWIEK SENS. 

A teraz podziękowania.
Dziękuję Gabrielle bez której ten blog nie byłby taki jak jest teraz, a historia zakończyła by się w całkiem inny sposób. Dzięki za to, że jesteś xx
Massive thank you dla Van, bez której tego bloga najprawdopodobniej by nie było. Twoje komentarze dają mi mega kopa do pisania, Ty jako jedna z niewielu wytrwałaś ze mną od początku do końca. Dziękuję! xx
Wielkie poidziękowania należą się też Viper ;*, która swoimi kometarzami zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy i daje mi motywację do dalszego pisania. Dziękuję za to, ze chcę Ci się komentować :D xx
Dziękuję także Hoodie, której dawno tutaj nie było, a która zawsze daje mi do myślenia swoimi opiniami. Poza tym, czyta moje opowiadanie od początku. Dzięki za to, że chce Ci się czytać to co piszę ;) x
Dzięukuję także reszczcie moich czytelniczek,  zarówno tym komentującym, jak i tym, które nie zostawiają po sobie śladu, ale czytają moje wypociny. Wszystkie jesteście wielkie i gdyby nie Wy, ten blog by po prostu nie istniał! xxx

Nie wiem kiedy wrócę. Może niedługo, a może za pół roku. Nie mam pojęcia. A teraz pytanie do Was: wolicie, żebym zaczekała i wstawiałą posty regularnie, powiedzmy raz w tygodniu, czy pisała nieregularnie, ale na biężąco wstawiała to co tworzę? Wybór należy do Was. 

Pozdrawiam! xx

PS. Cały czas będę pojawiała się >TUTAJ<. Może nieregularnie, ale zawsze coś. + W tym tygodniu pojawi się tam nowy rozdział i mały bonusik, jako rekompensata za długą nieobecność ;)

+ Jak któś chciałby pogadać, zapytać o coś, albo cokolwiek, to tradycyjnie daję Wam moje gg: 13700054 ;)


poniedziałek, 16 lipca 2012

Info.

Jejku, przepraszam Was. Miałam już napisany epilog, ale nie był taki jaki być powinien. Zaczęłam od początku i teraz jest o niebo lepiej, ale musicie uzborić się w cierpliwość, bo ja, w przeciwieństwie do większoći z Was, zaczynam wakacje dopiero w piątek. Poza tym, moja przyjaciółka, której nie widziałam przez pół roku, a która nie wie, źe piszę, przyjeżdża za chwilę, więc będzie mi trudniej pisać. Epilog powinien pojawić się najpóźniej w weekend.
Po prostu chce odejść z klasą. Dacie mi czas?
Pozdrawiam!

poniedziałek, 25 czerwca 2012

27. Część 2.



~Zayn~

Bałem się, cholernie  się bałem, że gdy otworzę kopertę okaże się, iż Torie zmieniła zdanie i postanowiła całkowicie się odciąć. Miąłem biały papier w dłoniach już od dłuższego czasu, nie mogąc zmusić się do rozdarcia papieru. Chyba tylko ja jeszcze nie przeczytałem swojego listu. A co będzie jeśli się okaże, że treść mojej koperty niewiele różni się od reszty? Tego bym nie zniósł. Ale przecież mi obiecała…
Nie mogąc dłużej wytrzymać niepewności, pewnym ruchem otworzyłem kopertę i zagłębiłem się z słowach napisanych delikatnym, pochyłym pismem…

Zayn, 

  Pisze ten list, ponieważ chłopacy zaczęliby coś podejrzewać, gdybym tylko dla Ciebie nie zostawiła koperty. Tym bardziej, że na pewno zauważyli jak bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Pisząc te parę linijek postanowiłam naskrobać prawdziwy list. Pisanie o uczuciach zawsze szło mi lepiej, niż mówienie o nich.
  Wiesz, kiedyś zapytałam mojej mamy po co tak właściwie jest przyjaźń, skoro istnieje miłość. Powiedziała mi wtedy, że ‘ przyjaźń jest po to, by przywoływać śmiech tam, gdzie miłość pozostawiła łzy’. Dopiero teraz zrozumiałem sens jej słów. Ty mi w tym pomogłeś. Tylko Ty potrafisz sprawić, że głośno i szczerze się śmieję, gdy pęka mi serce. To właśnie Ty powstrzymujesz moje serce przed popełnieniem samobójstwa. Dziękuję Ci. Dzięki Tobie wierzę, że mimo wszystko sobie poradzę. 
  Zadzwonię do Ciebie, kiedy tylko zmienię numer. Podam Ci mój nowy adres i mam nadzieję, że odwiedzisz przyjaciółkę, która będzie wówczas tylko wrakiem człowieka. Mam nadzieję,  że ponownie natchniesz mnie życiem. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnisz, bo bez Ciebie nie dam rady.
  Jesteś dla mnie niczym wymarzony, starszy brat. Kocham Cię jak przyjaciela i dziękuję, że nim jesteś. Cieszę się, ze mam kogoś, kto zamiast mówić puste ‘będzie dobrze’ powie ‘ nie będzie dobrze, ale Ty i tak sobie z tym poradzisz’.
  Torie.
  PS. Nie dopuść, żeby chłopacy przeczytali ten list. Nie chcę ich bardziej ranić. Ufam Ci.


Czułem się, jakby ktoś zdjął zmojego serca ogromny ciężar. Nie zostawiła mnie. Ulżyło mi. Tylko ona tak naprawdę mnie rozumiała. Nawet z chłopakami nie miałem tak dobrego kontaktu. Gdyby odeszła, zabrałaby ze sobą część mnie.

~Louis~
Siedziałem na łóżku nie bardzo wiedząc co powinienem ze sobą zrobić. Nasz dom, zawsze tak pełen życia, teraz zamarł. Wszyscy schowali się w swoich pokojach uciekając przed bólem. Czy oni nie rozumieli, że potrzebujemy siebie nawzajem? Że Torie zostawiła nas, żebyśmy odbudowali kontakty, a nie zamykali się w sobie? Nie mogliśmy pozwolić, żeby poświęciła naszą przyjaźń na marne!
Zerwałem się na równe nogi i szybkim krokiem podszedłem do biurka, na którym zostawiłem swój list. Z namaszczeniem wyjąłem kartkę papieru z koperty i ponownie zacząłem czytać, na nowo analizując każde słowo…
  
Louis,
  Zawsze przywołujesz na moją twarz uśmiech. Masz w sobie radość dziecka, a to jest najlepsza cecha, jaką może posiadać człowiek dorosły. Masz w sobie tę głęboką wrażliwość i rozumiesz rzeczy takie jakimi są, nie próbując doszukiwać się drugiego dna. Jesteś autentyczny. Jesteś po prostu sobą, Louisem Tomlinsonem, który kocha życie i nie uczestniczy w pędzie współczesnego świata. Jesteś niezwykły. Podziwiam Cię za to. Optymizm wymaga swego rodzaju odwagi i przede wszystkim wewnętrznej siły. Zazdroszczę Ci tego, bo ja tak nie potrafię. Nikt nie nauczył mnie tak pięknie żyć, nikt nie przekazał mi tajemnicy, którą jest sposób na pozostanie wiecznym dzieckiem. Bo tylko nieliczni mają tę cechę. Niestety, ja jej nie mam. A wtedy wszystko byłoby dużo prostsze.

  Lou, jesteś dla mnie jak brat. Z całego serca przepraszam Cię, jeśli moim odejściem sprawiłam Ci ból. A wiem, że tak jest, bo widziałem Twoją reakcję, gdy w szpitalu dowiedziałeś się, że niedługo zniknę. Przepraszam za to, że tak okrutnie ranię Twoje wrażliwe, delikatne i wypełnione po brzegi dobrem, serce. Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję tego, że muszę odejść. Naprawdę tego nie chcę. Staliście się całym moim światem i nie mam pojęcia jak będę bez Was funkcjonować. Kocham Was wszystkich, a rozłąka złamie mi serce, ale wiesz, że muszę. Nie widzę innego wyjścia. Nie ma innego wyjścia. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Będę strasznie tęsknić. 
  Nie zmieniaj się. Znajdź szczęście. Zasługujesz na nie jak nikt inny.
Torie.


Po moich policzkach znowu popłynęły łzy. Miałem prawo płakać, w końcu nie codziennie traci się przyjaciela. Moja łzy spowodowała także bezsilność. Czy oni nie widzą, że musimy dać temu radę razem? Że znowu musimy stać się jednością?
Szybkim krokiem ruszyłem do drzwi, z zamiarem przemówienia reszcie do rozumu. Musieli zrozumieć, że nie możemy się od siebie izolować, bo nie tego chciała Torie. Postanowiłem, że zrobię z nas z powrotem paczkę przyjaciół, nawet jeśli miałoby to rwać wieki. Było warto. A poza tym, miałem zamiar pozostać sobą, bo wierzyłem, że ona kiedyś wróci i wtedy wszystko będzie tak jak dawniej. Musi być.

~Harry~

Siedziałem zwinięty w kulkę na kanapie w salonie. Było mi zimno, jakby ktoś zabrał całe moje ciepło. Jakby Torie zabrała ze sobą słońce. Mimo, że nie byliśmy blisko to jednak przywiązałem się do niej, przyzwyczaiłem się do jej obecności. Wbrew temu czego się obawiała, nie obwiniałem jej o nic. To nie była jej wina.
Wyjąłem z kieszeni zmięty list, ponownie chłonąc słowa napisane przez Torie, jakby miały mi one oddać zagubione ciepło. Każda litera raniła, ale również była balsamem na zadawane rany.

  Harry,

  Nie byliśmy ze sobą bardzo blisko. Nie zdążyliśmy się tak naprawdę zaprzyjaźnić, zapewnić naszym relacją trwałego fundamentu, ale chcę żebyś wiedział, że zawsze byłeś i będziesz moim przyjacielem. Mimo iż jesteś ode mnie starszy, zawsze będę traktowała Cię jak młodszego brata potrzebującego starszej siostry, na którą będzie mógł liczyć, w której będzie miał bezwarunkowe wsparcie. 
  Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że pojawiłam się w waszym życiu. To Ty zawsze zachowywałeś dystans. Jeśli masz do mnie jakikolwiek żal… przepraszam. Szczerze. Nigdy nie chciałam zranić żadnego z Was. Dlatego odchodzę, mimo że to tak cholernie boli. 
  Powiedziałeś mi kiedyś, że jesteś za słaby. Wiem, że nie jesteś. Może po prostu jeszcze nie odkryłeś swojej siły? Kiedy będzie musiał, znajdziesz w sobie niezliczone pokłady wewnętrznej mocy. Ja odkryłam swoją właśnie teraz, odchodząc. Gdybym była słaba nie potrafiłabym odciąć się od Was własnym kosztem. Ale dzięki mojej sile robię to, bo wiem, że tak będzie dla Was najlepiej. Pamiętaj o tym w trudnych momentach. Ty też zawsze dasz radę podjąć właściwe decyzje i podnieść się po bólu, które one sprawiają.
  Będę za Toba tęsknić. Jeszcze raz przepraszam za wszystko. 
  Victoria.


Jej słowa napełniły mnie swego rodzaju siłą. Wierzyła we mnie. Wierzyła, że sobie poradzę. Nie mogłem jej zawieść, dlatego nie miałem zamiaru zamykać się w sobie. Miałem zamiar czekać na jej powrót, bo prawdziwa przyjaźń nigdy się nie kończy. A ja mimo, iż znałem ja najsłabiej, uważałem ją za przyjaciółkę. A dla przyjaciół warto przezwyciężyć słabości i stawić czoło problemom. 

*********************************************
 No he. Sorry, że dopiero teraz, ale mamy summer term i full egzaminów. Miały się skończyć w piątek, ale się okazało, że jest ich więcej -,- A poza tym mam Taster Days w collegach i projekty z Art, a to też pochłania czas.
Przepraszam, że torchę jałowo, ale tak jakoś wyszło ;/ Za to powiem Wam, że z epilogu jestem zadowolona :D
Dobra, to co, minimalnie 15 komentarzy i epilog? 
Pozdrawiam xxxx

About Me

Moje zdjęcie
Vick
Kocham pisać. Pisząc, czuję się w jakiś sposób spełniona. Takie same odczucia towarzyszą mi gdy rysuję. Ogólnie to jestem realistką, jedynie tworząc potrafię oderwać się od szarej rzeczywistości. Zawsze twardo trzymam się swoich poglądów, nie lubię podporządkowywać się innym. Jestem trochę zwariowana, ale to chyba normalne u nastolatek. Gdy coś sobie postanowię nieustępliwe dążę do wyznaczonego celu, zamieniam cię w perfekcjonistkę. Moje motto: "życie nie nie polega na szukaniu, tylko na kreowaniu samego siebie". We wszystkim co robię trzymam się tej zasady, bo nikt za mnie życia nie przeżyje, a tyko ja wiem co jest dla mnie najlepsze.
Wyświetl mój pełny profil

Czytam i polecam!

Obsługiwane przez usługę Blogger.